Dzień 6 – Życie z intencją. Róże, które kwitną w środku.
- Karolina Cichoń
- 22 maj
- 3 minut(y) czytania
Mam się dobrze. Właściwie — zawsze mam się dobrze. Nawet wtedy, gdy łzy spływają po policzkach, wiem: to proces. Proces, który trwa tyle, ile musi. Proces, który prowadzi mnie z powrotem do siebie.
Od kilku dni życie z intencją stało się moim najbliższym sprzymierzeńcem. I dzieje się magia. Nie z zewnątrz, ale we mnie. Z dnia na dzień rośnie. Kwitnie. Tak jak róże, które kocham… i które, czuję, też kochają mnie.
Uwielbiam je wąchać. Otrzymywać. Noszę je blisko serca. Kiedyś marzyłam o romantycznej miłości — jak wiele z nas. Chciałam być otoczona troską, czułością, obecnością.
Ale dziś wiem jedno: wszystko zaczyna się ode mnie.
Kobieto, jeśli jesteś w relacji, która Cię nie karmi — wybierz siebie.
Jeśli jesteś sama — wybierz siebie. Zawsze zaczynaj od siebie.
Patrz na siebie od środka. Podlewaj swój własny ogród. A wtedy… nigdy nie będziesz musiała prosić o „resztki”.
Bo kochając siebie, wybierasz z miłości, a nie ze strachu.
Nie ze strachu przed samotnością.
Nie z lęku, że sobie nie poradzisz.
Nie z przekonania, że „nikt już Cię nie zechce”.
Jesteś kobietą. Istotą pełną światła. I uwierz mi — kobieta, która zna swoją wartość, zawsze będzie miała przy sobie ludzi pełnych czułości i szacunku.
Dziś już nie romantyzuję „potencjału” innych. Nie próbuję nikogo ratować. Nie wierzę, że ktoś mnie „uzupełni”.
Zaczęłam robić to sama. Dla siebie.
Z miłości — nie z braku.
Z miłości własnej.
Z szacunku do swojej energii.
Z uznania, że nie każdy zasługuje na przywilej bycia blisko mnie, jeśli nie potrafi odwzajemniać miłości.
I wiesz co?
Nie boję się już stracić ludzi. Bo wiem, że jedyną osobą, która będzie ze mną do ostatniego oddechu — jestem ja sama.
Dlatego moje wnętrze to mój dom. To moja świątynia. I to, jak się w nim czuję — to najważniejsze.
Nie dogodzisz wszystkim. Nie musisz.
Diamenty nie leżą na chodniku.
Troszcz się o swój własny ogród. Nie dla poklasku, ale dla siebie.
Nie porównuj się. Nie kopiuj czyjejś ścieżki. Idź swoją. Jakakolwiek by nie była.
Bo do pięknego ogrodu przylatują motyle. A jeśli nawet nie przylecą — wciąż masz piękny ogród.
Dziś nie spełniam już cudzych oczekiwań.
Nie szukam szczęścia na zewnątrz.
Nie wierzę słowom — patrzę na czyny.
Zaczęłam romantyzować siebie. Swój świat. Od środka. I idzie mi w tym całkiem nieźle.
Nie wiem, gdzie jesteś w swojej drodze. Ale wiem jedno:
Bóg pisze scenariusze lepiej niż my.
I choć rozczarowania łamały mi serce, moja wiara z dnia na dzień staje się silniejsza. Bo nauczyłam się patrzeć na siebie Jego oczami.
Z miłością.
Z podziwem.
Z uznaniem.
Bo jestem cudem.
I Ty też jesteś.
Nie zapominaj o tym.
I jeśli mogę Ci coś jeszcze powiedzieć…
Miłość nie krzywdzi.
Miłość nie bije.
Nie manipuluje ciszą.
Nie rani słowami.
Nie używa Twojej przeszłości jako broni.
To nie jest oznaka „mężczyzny z wartością”. To oznaka zagubienia. Niedojrzałości. Lęku.
Nie pozwól, by ktoś zabrał Ci Twój blask tylko po to, by sam poczuł się większy.
Jeśli masz być z kimś — wybierz kogoś, kto wesprze Twoje marzenia, nie je podetnie. Kto widzi Twoją wartość, nawet wtedy, gdy Ty jej nie dostrzegasz. A jeśli takiej osoby nie ma — wybierz siebie. Zawsze.
Bo wszystko, co wybierzesz w środku — stanie się Twoją rzeczywistością.
Nienawiść czy wybaczenie? Złość czy miłość? Chaos czy balans? Żal czy zrozumienie? Strach czy miłość?
Wybieraj mądrze.
Z miłością.
Dla siebie.
Z wdzięcznością i pełnią serca,
Karolina
Dusza w procesie | Kobieta, która już siebie nie porzuca | Artystka życia z intencją



Komentarze