Relacje i ich role
- Karolina Cichoń
- 25 lip
- 4 minut(y) czytania
Każda relacja w naszym życiu uczy nas czegoś innego – coś nam daje albo coś nam odbiera. Przychodzimy na ten świat i zaczynają się nasze pierwsze relacje – z mamą, z tatą, może z rodzeństwem, ciociami, dziadkami, sąsiadami. Te więzi są dla nas najistotniejsze w okresie wzrostu, kiedy jesteśmy dziećmi.
Dorastając w konkretnym otoczeniu – mieście, wsi, kraju – uczymy się, jak wyglądają relacje. I ten obraz, często nieświadomie, przenosimy później do dorosłego życia. Uczymy się również, na co „zasługujemy” i jak „wygląda świat”. Ale to wszystko są tylko przekonania innych ludzi – ich prawdy o tym, jakie życie powinno być. Ich perspektywa jest tak szeroka, jak poziom ich świadomości.
Jako dzieci często bierzemy to za pewnik. Uczymy się, jak „kobieta powinna się zachowywać”, jaki zawód „warto” wybrać, co „wypada”, kim „powinien” być mężczyzna. Jeśli otoczenie jest pełne miłości – pół biedy. Ale co jeśli nie? Co jeśli wszystko, czego nauczyliśmy się o życiu, nie służy nam tu i teraz?
Te przekonania żyją w naszej podświadomości – zarówno tej osobistej, jak i zbiorowej, do której należymy jako ludzie. Dlatego warto się otwierać – na nowe doświadczenia, ludzi, perspektywy. Kiedy odrzucamy stare przekonania, robimy przestrzeń na nowe. To może być przerażające. Ale jeśli tego nie zrobisz – zostaniesz w miejscu, w którym jesteś.
Jeśli jesteś szczęśliwy – cudownie. Ale jeśli Twoje życie nie wygląda tak, jakbyś tego pragnął, zatrzymaj się i zadaj sobie pytanie: Czyimi przekonaniami żyję? Czy naprawdę nadal chcę tak żyć? Co by się zmieniło, gdyby nic i nikt Cię nie trzymał?
Bo jedyne, co Cię trzyma – to Twoje własne przekonania. Kto Ci wmówił, że relacje muszą wyglądać tak, jak wyglądają? Kto powiedział, że musisz tkwić do końca życia w pracy, związku, mieście, które Cię przygnębia? Kto Ci powiedział, że nie możesz być szczęśliwy? Że musisz się poświęcać i stawiać innych nad sobą? Że musisz iść śladami rodziców? Że inny kolor skóry czy inna religia jest gorsza?
Kiedyś – jako dziecko – nie miałeś wyboru. Ale dziś?
Dlaczego wciąż trzymasz się czegoś, co już nie jest Tobą?
Życie przynosi nam różne sytuacje i ludzi. Nie na wszystko mamy wpływ. Ale w dorosłości możemy wybrać, co zrobimy z tym, co nam kiedyś wmówiono jako „prawdę”.
Jeśli jesteś niezadowolony z relacji – wszechświat prawdopodobnie postawi na Twojej drodze inną osobę. Ale pytanie brzmi: czy będziesz gotów ją przyjąć? Czy pozwolisz sobie na rozwój?
Byle jakie relacje nie wymagają od nas wiele – są jedynie przedłużeniem naszych dziecięcych wzorców. Ale prawdziwa miłość wymaga otwartości, świadomości i odwagi.
Wszystko, w co wierzysz – stanie się Twoją rzeczywistością. Jeśli w głębi duszy pragniesz zmiany – ona przyjdzie. Ale czy ją rozpoznasz? Czy będziesz gotów zostawić stare, by zrobić miejsce na nowe? Czy podejmiesz wysiłek, by zbudować siebie od nowa?
Bo kiedy trwamy w tym, co znane, ale niesatysfakcjonujące – dusimy się. Nasza dusza pragnie wzrostu. A ten nie wydarza się w strefie komfortu. Im niżej wibrujesz, tym dalej jesteś od siebie. Dusza przyszła tu doświadczać – i wzrastać poprzez te doświadczenia. Czasem bolesne, czasem piękne.
Zamykamy się na miłość, bo się jej boimy. Boimy się, że nie jesteśmy jej warci. Boimy się, że nas przerośnie.
Ale prawdziwa miłość przychodzi sama. I od Ciebie zależy, czy ją przyjmiesz.
Czasem boimy się bardziej spróbować, niż żałować, że się nie udało. Ale prawdziwa strata to rezygnacja z siebie.
To, gdzie się urodziłeś, nie musi determinować Twojego życia. To, z kim teraz jesteś – możesz zmienić. Wystarczy jedna decyzja: „Chcę żyć inaczej.”
I nawet jeśli jeszcze nie wiesz jak – ta decyzja poprowadzi Cię dalej. Nie musisz znać całej drogi. Wystarczy, że codziennie zrobisz jeden mały krok. Codziennie odrobinę bardziej żyj w zgodzie ze sobą. Codziennie rób coś, co kochasz. Codziennie buduj nową rzeczywistość.
Czasem trzeba odejść od ludzi, których znasz – żeby spotkać tych, którzy naprawdę Cię zobaczą. To nie egoizm. To miłość do siebie.
Nie można stać jedną nogą w przeszłości i oczekiwać, że przyszłość się zmieni.
Z ludźmi, którzy nie są dla Ciebie – będziesz czuć ciężar. Z tymi, którzy Cię kochają – będziesz czuć lekkość. Oni pozwolą Ci wzrastać.
Ja też kiedyś wybrałam siebie. To była jedna decyzja, która zmieniła wszystko.
Poprzednie życie – choć z pozoru „poukładane” – nie było moje. Spełniałam oczekiwania innych, a moje własne światło gasło. Żyłam w cieniu cudzego „powinno się”, aż w końcu zgasłam. Dusiłam emocje w imię świętego spokoju. I ten „święty spokój” okazał się największym złudzeniem. Bo przetrwanie to nie życie.
Z zewnątrz wszystko wyglądało dobrze. Ale w środku – byłam pusta. Dopiero gdy sięgnęłam dna, mogłam zacząć budować od nowa.
Nie było łatwo. Zrezygnowałam z wygód, wakacji, „normalności”. Zainwestowałam w swoje zdrowie, w szkolenia, w siebie. Wybrałam drogę, która nie zawsze jest usłana różami, ale jest prawdziwa. Jest moja.
I wiesz co? Kiedy dziś patrzę w lustro – jestem z siebie dumna. Bo odważyłam się żyć inaczej.
Nie mam perfekcyjnego życia – ale mam życie, które jest moje. Mam spokój, którego kiedyś tak bardzo pragnęła moja dusza. Mam ludzi, którzy mnie widzą i doceniają taką, jaka jestem. A co najważniejsze mam siebie.
I wiem jedno – nigdy więcej nie zamienię tego na iluzję cudzego szczęścia.
Ściskam z miłością,
KAROLINA

Komentarze