Prawda, która boli — i wyzwala
- Karolina Cichoń
- 20 wrz
- 3 minut(y) czytania
Prawda jest jak ogień. Potrafi parzyć, palić do żywego, zostawiać blizny — ale też oczyszcza, ogrzewa i rozświetla drogę. Prawda, która boli, to paradoksalny dar. Otwiera rany, ale w tych ranach rodzi się nowa siła. Rozdziera złudzenia, ale w pustce po nich pojawia się przestrzeń na autentyczność.
Przez lata miałam w sobie naturalną potrzebę dostrzegania dobra w każdym człowieku. Szukałam piękna, nawet tam, gdzie go prawie nie było. Uśmiechem łagodziłam ostre krawędzie rzeczywistości. Zakładałam, że jeśli ja dam serce, ktoś odpowie tym samym. Często zamiast prawdy wybierałam nadzieję. Zamiast dostrzegać rany — przykrywałam je uśmiechem.
Dziś wiem, że tam, gdzie gubi się granica, gubi się też prawda. Kiedy rezygnujesz z granic, powoli rozmywasz siebie. A ja nie chcę już siebie gubić.
Dlatego przestałam się uśmiechać do wszystkich. Nie dlatego, że moje serce stało się zimne — przeciwnie, ono rozgrzało się jeszcze bardziej, ale nie dla pozorów. Uśmiech przestał być moją maską. Stał się świadomym wyborem. Jeśli ktoś nazwie mnie chłodną, wredną czy niedostępną — niech tak będzie. Ja wiem, że stoję za sobą, jak za murem. Bo jeśli ja tego nie zrobię, nikt inny tego nie zrobi za mnie.
Moja siła nie jest już oparta na walce. Przez długi czas wierzyłam, że silny człowiek to ten, który krzyczy, udowadnia, walczy z całych sił, nie poddaje się. A przecież największa moc kryje się w ciszy. W spokojnym spojrzeniu, które nie reaguje na toksyczność. W odmowie przyjmowania cudzej trucizny owiniętej w piękne słowa. W milczeniu, które nie jest ucieczką, ale decyzją.
Przez lata dawałam innym czas, energię, serce. Stałam przy tych, którzy sami nie chcieli się podnieść. Ratowałam, przygarniałam, próbowałam swoim światłem zapalić cudze serca. Ale zrozumiałam coś bardzo ważnego: nie zmienię nikogo, kto nie chce się zmienić. Miłość nie jest magiczną różdżką, która zadziała, jeśli druga strona nie ma woli, by przyjąć jej moc.
To odkrycie było trudne, ale uwalniające. Nauczyło mnie, że moja dobroć nie musi oznaczać przekraczania własnych granic. Że mogę kochać siebie na tyle, by nie dawać się ranić. Że moja wartość nie zależy od tego, ile udźwignę dla innych.
Dziś moja miłość ma inne źródło. Już nie z poczucia obowiązku, ale z obfitości. Już nie z roli ratownika, ale z miejsca wolności. Mogę wybrać: czy pomagam, bo naprawdę chcę, czy dlatego, że czuję, że muszę? A odpowiedź zmienia wszystko.
Moja misja nie zmieniła się. Nadal jest nią służenie innym — słowem, obecnością, dotykiem, sztuką. Ale forma, jaką to przybiera, jest teraz lżejsza, bardziej naturalna. Nie popycha mnie do niej strach ani lęk przed odrzuceniem. To wybór duszy. A dusza zawsze wybiera prawdę, światło i miłość.
Wiem, że Bóg jest ze mną w każdym momencie. Widzi moje wybory, moje intencje, moje kroki, których nikt inny nie zauważa. Widzi też moje łzy i śmiech, moje chwile słabości i mocy. On jest moim kompasem i drogowskazem. Wiem, że mogę Mu oddać to, czego nie uniosę.
I dlatego dziś wybieram spokój. Nie dlatego, że poddałam się życiu, ale dlatego, że zaufałam. Odpuszczam walkę tam, gdzie ona zabiera mi serce. Ufam, że to, co nie jest dla mnie, odejdzie. A to, co moje, pozostanie.
Czuję, że kiedy odpuszczam grę ego — swoją i cudzą — zaczyna dziać się magia. Bóg przemawia przez ciszę, przez intuicję, przez ludzi, których nagle stawia na mojej drodze. Czasem są to mali aniołowie w ludzkiej skórze, którzy pojawiają się tylko na chwilę, żeby przypomnieć mi, że nie jestem sama.
Moja siła dziś nie jest zbroją. Nie jest walką ani udawaniem. Jest spokojem, świadomym wyborem siebie. Świadomością, że już nie muszę wszystkiego dla wszystkich. Że mogę odpocząć. Że mam prawo chronić swoje serce, tak samo jak chroni się święte miejsca.
Jeśli czytasz te słowa i czujesz, że dałaś zbyt wiele tym, którzy nie umieli tego przyjąć — pamiętaj: możesz zacząć od małego kroku. Postaw granicę. Uśmiechnij się najpierw dla siebie. Zamilknij, gdy słowa nie niosą prawdy. Oddaj ciężar, który nie należy do Ciebie, w ręce Boga. On wie, co z nim zrobić. A Ty bądź strażnikiem swojego serca.
Bo prawda, nawet jeśli boli, zawsze prowadzi do wolności.
— Karolina, artystka życia









Komentarze