Kiedy dusze spotykają się w odpowiednim czasie
- Karolina Cichoń
- 17 lip
- 5 minut(y) czytania
Czasem życie przybiera różne formy. Rzeczy i ludzie, którzy pojawiają się na Twojej ścieżce, są dokładnie tym, czego potrzebujesz w danym momencie. Bywa, że jest to bolesne doświadczenie, które ma Cię obudzić i pokazać, że zasługujesz na więcej.
Choć sama często nie chciałam doświadczać tych wszystkich trudnych chwil, dziś widzę, że dzięki nim jestem tym, kim jestem. Widzę to, co inni pomijają. Czuję to, co wielu przykrywa innymi rzeczami. To, co kiedyś było dla mnie koszmarem, okazało się błogosławieństwem. Stałam się dla siebie jedynym oparciem – w dobrych i złych chwilach. I właśnie dlatego teraz jeszcze bardziej doceniam ludzi, którzy szczerze chcą być przy mnie i wspierać mnie z serca.
Często się wzruszam, gdy ktoś otwiera się przede mną i pokazuje mi swoje piękne serce. W przeszłości myślałam, że nigdy nie spotkam takich ludzi. To, co kiedyś wydawało mi się nierealne, staje się moim doświadczeniem. Dlatego tak często mówię o wdzięczności – za wszystko, co dostajesz w swoim życiu. Pomimo trudności zwracaj zawsze uwagę na to za co możesz być wdzięczny, za życie, za naturę, za to, że możesz czuć i żyć.
Gdyby nie moja przeszłość, nie byłabym dziś tą kobietą, z której jestem dumna. I choć nie zawsze jest łatwo żyć z przestrzeni serca, wiem, że warto. Bo tylko wtedy mogą wkroczyć do Twojego życia ludzie, których byś nigdy nie spotkał, gdybyś nie otworzył swojego serca.
To jest właśnie najpiękniejsze – że nawet gdy serce jest otwarte i przychodzą "złe" rzeczy, to one i tak uczą Cię czegoś ważnego. Jeśli jesteś gotów wybrać rozwój, staniesz się kimś wyjątkowym pośród tłumu kopii. A ludzie, którzy również potrafią otworzyć swoje serca, zobaczą Ciebie – takim, jakim jesteś naprawdę.
Czasem życie daje Ci coś tylko po to, by przekierować Cię na inną drogę – bo to, co wydawało Ci się dobre, wcale takim nie było. Nasze oczekiwania wobec życia często rozmijają się z tym, co otrzymujemy. A to, czego najmniej się spodziewamy, potrafi przyjść nagle i wywrócić wszystko do góry nogami.
Wierzę, że Bóg ma swoje plany. Nasze dusze pragną doświadczać – czasem bólu, czasem niezrozumienia, odrzucenia czy samotności – byśmy mogli odnaleźć na nowo samych siebie.
Wzrastamy poprzez różnorodne doświadczenia. Kiedy nie boimy się łez ani emocji, zaczynamy wybierać z serca, a nie z ego. Ego to oczekiwanie, że coś lub kogoś może być w naszym posiadaniu. Miłość jednak widzi ponad wszystko – ponad sytuację, która z poziomu ego wydaje się trudna. Miłość widzi człowieka takim, jakim jest, nie przez pryzmat tego, co może nam dać.
Prawdziwa miłość jest lekka. Nie boi się przeciwności losu. Trzyma Cię w dłoniach, jakbyś był ze złota. Nie prosi o prezenty ani zyski – sama w sobie jest wymianą energii. Tańczy w radości, zrozumieniu, a czasem też w smutku. Wybiera otwartość – na drugiego człowieka, na jego wrażliwość i „błędy”.
Miłości nie da się zrozumieć umysłem – trzeba ją poczuć. W spojrzeniu, w dotyku, w uścisku, w śmiechu. Objawia się wtedy, gdy oddajesz serce mimo wątpliwości w głowie. Bo Twoje serce ufa, że miłość poprowadzi Cię dobrą drogą. Jest wtedy, gdy naprawdę zależy Ci na szczęściu drugiej osoby – nawet jeśli życie poprowadzi Was różnymi ścieżkami. Taka miłość zostaje w sercu na zawsze.
Wiem, że każda osoba przychodzi do nas z jakiegoś powodu. Czasem poznajemy go od razu, czasem dopiero w trakcie relacji, a bywa, że dopiero wtedy, gdy się ona kończy. Czasem uczymy się, jakiej relacji nie chcemy. Czasem przechodzimy przez burze, by docenić ciszę. A czasem otrzymujemy od Boga prezent – czystą, autentyczną miłość od drugiego człowieka. Co z tym zrobisz, zależy tylko od Ciebie. Czy odważysz się ją przyjąć? Czy pozwolisz, by ego Cię od niej oddzieliło?
To, co Bóg stawia na naszej drodze, to lekcje lub cuda. Ale co z nimi zrobimy, zależy od naszych przekonań – o tym, jak powinno wyglądać życie, z kim powinniśmy być, co powinniśmy mieć. To podejście prowadzi do cierpienia. Bo żyjemy wtedy dla innych, zapominając o sobie. Zapominając, że relacje powinny opierać się na szczerości, szacunku, akceptacji i otwartości.
Bez tych fundamentów relacja staje się powierzchowną iluzją. Trwasz w niej, bo wydaje Ci się, że musisz. A przecież wybór z serca – choć czasem przerażający – jest jedyną drogą do uzdrowienia tego, przed czym tak długo uciekałeś.
Czasem łatwiej wybrać powierzchowność – wtedy nie musisz patrzeć głębiej, pod taflę lodu. Ale tylko w otwartości może wydarzyć się prawdziwa magia. Albo… jej brak.
Dlatego zapytaj dziś siebie:
– Czy wybieram ze strachu, czy z miłości?– Czy przy kimś czuję się sobą, czy muszę coś ukrywać?– Czy czuję się widziany, czy pomijany?
To, jak się czujesz przy kimś, mówi wiele – nie tylko o tej osobie, ale też o tym, kim Ty się przy niej stajesz. A najwyższym celem relacji – poza wspólnym wzrostem – jest powrót do siebie. Do siebie prawdziwego, bez masek, bez cenzury.
Ego boi się stracić to, do czego się przywiązało. Serce wie, że to dopiero początek nowej historii. Może nie takiej, jakiej się spodziewałeś… Ale najpiękniejsze rzeczy często przychodzą niespodziewanie. I nigdy nie są „nie w porę”, skoro pojawiły się na Twojej drodze.
Wszystko wydarza się w odpowiednim czasie – dla Twojej duszy i jej rozwoju. Z perspektywy umysłu może to nie mieć sensu. Ale z perspektywy duszy to właśnie ten moment, w którym możesz wybrać: rozwój albo stagnację.
Dlatego nie walcz z życiem – zacznij z nim tańczyć. Przyjmuj to, czego pragniesz, ucz się z tego, czego nie chcesz, i oddawaj wszystko Bogu.
W ostatnich latach modliłam się więcej niż kiedykolwiek wcześniej – więcej niż wtedy, gdy jako dziecko chodziłam do kościoła. Modliłam się za tych, którzy mnie skrzywdzili, aby wpuścili więcej miłości do swojego życia. Modliłam się za dzieci karcone tylko za to, że były sobą. Modliłam się o wybaczenie – dla nich i dla siebie. Modliłam się o nadzieję w sercu, by mimo przeszkód wierzyć, że Bóg zawsze jest przy mnie.
Czasem z Nim rozmawiam i mówię, czego bym chciała, a On się śmieje i mówi:– Dostaniesz to, co powinnaś dostać, by stać się tym, kim chcę, abyś się stała.
Tona wylanych łez, przeżyć, porażek i powstań... a ja nadal idę. I choć czasem bywa ciężko, nawet jeśli nikomu o tym nie mówię, wiem, że On słucha. Robi wszystko, co w Jego mocy, abym była tam, gdzie On mnie potrzebuje.
Poddanie się Bogu nie znaczy, że nie będziesz nic robić. To znaczy, że stajesz się Jego instrumentem – narzędziem światła i miłości, dla którego ja sama przyszłam na ten świat.
Jeśli chcesz dzielić się miłością, musisz otworzyć serce. Czasem musisz wylać ocean łez, żeby zrobić miejsce na światło, które Bóg chce Ci wlać do serca, byś mógł błyszczeć dla innych.
Ci, którzy nie są gotowi, będą oceniać, uciekać, projektować. Ale ci, którzy są gotowi – będą przy Tobie. Oddani i wierni, bo zobaczą, że wybrałeś drogę, którą przygotował dla Ciebie Bóg. I że bycie z Tobą to błogosławieństwo i dar.
To, czy ktoś to doceni – to już nie Twój problem.
Otwórz swoje serce i żyj tak, jak Bóg chce, byś żył. Stań się tym, kim Bóg chce, byś się stał. Bo jedynym egzaminem w tym życiu jest to, ile dusz przemieniłeś, ile miłości ofiarowałeś światu i ilu ludziom pomogłeś wrócić do siebie.
Nagrodą za to jest wolność i spełnienie, które Bóg Ci da wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewasz – ale kiedy naprawdę będziesz na to gotów.
Piękno jest wszędzie, jeśli chcemy je dostrzec. Czy potrafisz je dostrzec?
Czasem irytowało mnie, że ludzie na mojej drodze dzielą się ze mną swoimi problemami – nawet obcy. Dziś wiem, że to dar. Bo oni czują, że potrafię ich słuchać, zrozumieć, nie oceniać i co najważniejsze z głębi serca życzyć im tego co najlepsze. Czasem po latach słyszę słowa:– Zmieniłaś moje życie na lepsze.To jeden z najpiękniejszych komplementów w moim życiu.
Kiedy widzę, że ludzie się zmieniają, by prowadzić lepsze, bardziej świadome życie – ja sama chcę być coraz lepszym człowiekiem.
Dziękuję więc za Ciebie, za to, że jesteś tym kim jesteś. Dziękuję za Twoje życie i za to, że w jakimś stopniu jesteś w nim teraz. Dziękuję.
Karolina 11
Dusza poszukująca prawdy...









Komentarze